niedziela, 24 kwietnia 2016

#5

Siedziałam w kremowej sypialni. Dookoła nas piękne meble, pokryte skórą, same beże, kremy, odrobina drewna. Wszystko tak pięknie ze sobą połączone. Elementy nieodłącznej czerni spajały ten piękny widok. Cicho wzdychnęłam na wejściu dając znać, że bardzo mi się tu podoba. Justin uśmiechnął się niezręcznie i usiadł na łóżku. Ja zasiadłam w fotelu niedaleko łóżka.

- Więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?

- Poznałem kogoś, chciałbym, żebyś ją poniekąd oceniła swoim kobiecym okiem. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, więc mam nadzieję, że spojrzysz na to przejrzyście, nie jak ja. Wiadomo, spojrzę tylko przez pryzmat tego czy ma ładną buzię. Znaczy - pocierał kark niezręcznie - Wiesz co mam na myśli.

- Tak, pewnie, spojrzę na nią. Tylko jak po wyglądzie mam ocenić czy pasujecie do siebie?

- Pokażę Ci także wiadomości jakie pisaliśmy, spotkałem się z nią przed wyjazdem, będę ją w stanie do siebie ściągać, tylko chcę wiedzieć czy jest sens. Pomóż mi, proszę.

- Nie ma problemu, przynieś telefon.

Justin zniknął za drzwiami swojej garderoby, ja zaś podeszłam do okna, spojrzałam na budynki, ulice, pola jakie mijaliśmy. Wszystko tak szybko znikało, pokonywaliśmy coraz więcej kilometrów by się dostać na miejsce pierwszego występu. Mam nadzieję, że niczego nie pomylimy. Oddycha mi się coraz ciężej... Zawsze tak mam gdy zaczynam się czymś stresować. To ogromna skala. Usłyszałam szczęk zamka od garderoby, Justin wrócił, odwróciłam się do niego, on podał mi swój telefon.

Wzięłam go w dłoń i włączyłam.

- Czym się tak stresujesz?

- Nie wiem, nigdy nikomu nie pokazywałem prywatnych rozmów... Nigdy nie miałem kogoś takiego, komu mógłbym tak się zwierzyć.

- Skąd wiesz, że mi możesz? To taka presja...

- Czuję, że jesteś dobrym człowiekiem. Od momentu gdy spotkaliśmy się na tamtym korytarzy, w ten deszczowy dzień, od początku byłaś taka harda, nadal jesteś, nie zmieniasz się gdy jestem obok, nie robisz się pustą lalą. Poznałem kogoś podobnego, dlatego tak się stresuję.

- Uwierz mi, to co przeżyłam zmieniło sposób w jaki czuję, poniekąd stałam się niewzruszona.

- Powiedzmy. To co czytasz, oglądasz?

- Tak, oczywiście.

Usiadłam na kanapę i przejrzałam jego smsy z tą dziewczyną... Czułam, że zaglądam w jego prywatność. Tak nie powinno być, ale on sam na to dał mi pozwolenie. Poprosił mnie, więc czemu czuję się z tym tak dziwnie?
Czuję, jak w głębi mnie wołają głosy, które mówią bym tego nie robiła, chyba wolałabym by ta dziewczyna dla mnie była tajemnicą, nie chciałam wiedzieć. To nie jest w porządku, cały mój organizm krzyczy bym odłożyła ten telefon i nie katowała siebie. Tylko dlaczego? Czyżbym odczuwała coś czego nie powinnam?! I od tak w tym momencie odłożyłam telefon, nie czytając rozmów, nie oglądając dalej zdjęć.

- Wydaje się być w porządku, ładna, zabawna. Pasujecie do siebie - powiedziałam automatycznie.

- Na prawdę tak uważasz? Nie wydaję się być sztuczna, w sensie, dla moich pieniędzy?

- Tego nigdy nikt się nie dowie jakie zamiary nią kierują jeśli to będą tylko smsy. Chyba sam wiesz co musisz robić. Ja idę się położyć. Dobranoc.

Wyszłam momentalnie z jego sypialni, niech sam bije się z myślami. Przecież nikt za niego nie zdecyduje. Poszłam do swojego łóżka i wygodnie się ułożyłam, odwróciłam się plecami do wszystkich. Jedna samotna łza stoczyła się po moim policzku. Po czym zaraz usnęłam. Co jest nie tak?!  Przecież tak nie powinnam reagować. O nie, nie, nie. Będę się cieszyła jego szczęściem, nie ma opcji. Nie dam po sobie nic poznać. Nie będę się zachowywała jak jakaś dziewczyna ze złamanym sercem. Nie jestem nią, nie będę.

Obudziłam się po szóstej, gdy wszyscy już chodzili po autokarze. Wstałam ze swojego łóżka. Prawie wszyscy, Justin jeszcze spał. Zajeżdżaliśmy pod pierwsze miejsce, gdy mieliśmy przystanek, wszyscy wzięli swoje ciuchy na dzisiejszą próbę, gdy będą nam rozstawiali scenę. Około dziewiątej, wszyscy tancerze, zwarci i gotowi stanęliśmy na panelach ogromnej hali do ćwiczeń. Niedaleko tej hali, rozstawiają nam scenę, My zaczynamy próby do dzisiejszego wieczornego show, Justin  jeszcze śpi, managerowie latają jak opętani by wszystko dopiąć na ostatni guzik w odpowiednim czasie.

Wierzę, że nam się uda. Razem z Louisem ćwiczyliśmy partnerowania, które powinnam mieć z Justinem, ale książę jeszcze nie postawił się na próbie, dlatego ćwiczyliśmy bez niego. Zaczęliśmy drugą próbę od początku, gdy po jedenastej do sali weszła główna gwiazda. No w końcu!

Akurat byliśmy z Louisem w trakcie obrotu.

- No w końcu, stary, ile można?- rzucił swobodnie Louis.

- Sorry, ale musiałem kiedyś odespać. Możemy ruszać z próbą, nie mamy za wiele czasu. Jeszcze trzeba coś zjeść i poćwiczyć na scenie. Wszyscy gotowi?

Przytaknęliśmy wszyscy z aprobatą. Przetańczyliśmy wszystkie układy w milczeniu. Każde partnerowanie, wszystkie unoszenia, obroty. Skupiałam się na tym co robię, uśmiechałam się tyle ile mogłam. Nie wiem co mi się stało... Czułam się jak nie ja. Ale zwalczałam to.

- Wszystko w porządku? - zapytał cicho Justin.

- Tak, oczywiście. Stresuję się i tyle.

- Dasz radę, widzę i czuję jak się ruszasz, nie ma mowy, żeby to nam się nie udało. Jesteś bardzo swobodna w moich dłoniach i w swoich ruchach, dlatego będzie na 1000 procent dobrze.

Uśmiechnęłam się tylko na ten komentarz. Wyszliśmy z sali około czternastej.

- Idziesz z nami na obiad?- rzucił Justin - Idziemy po jakieś tajskie żarcie.

- Raczej nie mam na to ochoty, dziękuję. Potrzebuję jakiegoś mięsa. Umówiliśmy się z Louisem. Wrócimy niedługo. Do później - musnęłam go w policzek.

 Wyszłam z Louisem od razu na obiad. Zjadłam pysznego burgera i sałatkę. Louis podobnie. Wróciliśmy na przymiarki o siedemnastej. Mieliśmy jeszcze jedną próbę nim zaczną wpuszczać wszystkich na halę. Skończyliśmy dosłownie piętnaście minut przed tym jak zaczęli wpuszczać fanów na swoje miejsca. Ubraliśmy pierwszy strój, zrobiono nam make up, fryzury, Justin już czekał gotowy.

Pomodliliśmy się chwilę, życzyliśmy sobie powodzenia, stanęliśmy na swoich pozycjach gdzie miało nas wywindować w górę. Na dole były ekrany, gdzie było widać wszystkich fanów.
DJ już zaczął show, krzyczał do tłumów San Diego, którzy wyczekiwali jednego.

Spojrzałam na ekran niedaleko Justina. Podeszłam do niego i pociągnęłam go za rękę.

- Chodź, coś ci pokażę.

- Nie mamy czasu!

- Och, owszem, na to mamy.

Zaciągnęłam go do ekranu i wskazałam sylwetkę dziewczyny, z którą Justin pisał.

- Widzisz, może jednak nie robi jej to ile masz pieniędzy, w końcu sama kupiła bilet.

Odeszłam od niego na swoje miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz